• Janet · 18.06.2015 15:41:19
  • Potrzebuję pomocy, czuję się jak w klatce.

    Mam 22 lata, zaburzenia depresyjne i milion głupich decyzji na karku.
    Problemy zaczęły się w liceum, wagarowanie, poczucie beznadziejności, apatia. Prawie nie zdałam przez nieobecności i kiepskie oceny, jedna nauczycielka skierowała mnie na rozmowę do psychologa szkolnego. Tam pękłam, bańka obojętności nie wytrzymała, poprosiłam ją żeby w moim imieniu zadzwoniła do rodziców i opowiedziała o moich problemach. Rodzice byli załamani ale zrozumieli, mama pojechała ze mną do psychiatry, dostałam leki i skierowanie do psychologa. Leki przestałam brać po kilku tygodniach bo czułam sie jak zombie, z terapii zrezygnowałam po jednych zajęciach, myślałam sobie - wiem co mi dolega, czuję się samotna i gruba, wezmę się w garść, wyjdę do ludzi, schudnę, rodzice zaoszczędzą na psychologu 100 zł tygodniowo.
    Ogarnęłam się... jako tako. Zaczęłam chodzić do szkoły, jakoś zdałam, nauczyłam się funkcjonować z tymi przygnębiającymi uczuciami i oszukiwać wszystkich że już jest ok, już się czuję dobrze. Marzyłam dużo, o pięknej przyszłości, jestem taka zdolna, ambitna, pójdę na studia inżynierskie, po studiach zarobię kupę kasy, wspomogę rodziców na starość. Zdałam maturę, wyjechałam do Warszawy. Na studiach po miesiącu stwierdziłam że to kierunek nie dla mnie, resztę roku akademickiego spędziłam na nierobieniu kompletnie niczego, bo nie czułam się na siłach, na niczym mi nie zależało. Przed znajomymi i rodziną udawałam że to tylko potknięcie, za rok pójdę na dobry kierunek i wszystko będzie cacy. Oszukiwałam samą siebie, wierzyłam w to że to tylko stan przejściowy, od nowego roku akademickiego wezmę się w garść i zapracuję na tą wymarzoną przyszłość. Kolejne studia, kolejna porażka, nie mam motywacji do nauki, do życia, do niczego. Trochę nowych znajomych, dużo alkoholu, używek, dostałam ofertę z banku (wielki debet na koncie). Przyjmuję bez zastanowienia, w razie czego będzie hajs na niezaplanowane wydatki. Kilka miesięcy rozrywkowego życia, żeby czuć cokolwiek, kilka tysięcy do tyłu na koncie. Trudno, nowy rok, rozmawiam z rodzicami, czuję się coraz bardziej jak śmieć że mnie kochają i dają mi ostatnią szanse na studiach. Nic im nie mówie o problemach finansowych. Znowu sobie wmawiam, to ten kierunek, będzie super, wyjdę z dołka. Biorę kredyt gotówkowy na spłatę zadłużenia, planuję pracę dorywczą w weekendy żeby zarobić te kilka stówek miesięcznie na spłatę raty, zanim się obejrzę miną 3 lata, skonczę studia, spłacę co trzeba, będzie cacy. Czułam na karku cały czas przebijający się oddech odpowiedzialności, "to twoja ostatnia szansa ty beznadziejny grubasie!", wszystkie ciężary się nawarstwiały, autentycznie bałam się zajęć na studiach, dostawałam ataków paniki jak miałam iść na coś innego niż wykład. Coraz mniej marzyłam o pięknej przyszłości, coraz więcej myślałam o błędach, żałowałam że nie zostałam na terapii psychologicznej ale usprawiedliwiałam się przed sobą "jesteś tylko leniwa, nie szukaj wymówek, niech rodzice w koncu będą z ciebie dumni". Powiedziałam rodzicom że wyleciałam ze studiów, czułam się fatalnie, zabroniłam im wysyłać mi więcej pieniędzy. Okłamałam wszystkich, samą siebie też, że studia nie są dla mnie bo nie wiem co chcę robić z życiem, teraz nie wiem co przyniesie jutro ale jestem szczęśliwsza. Kłamałam że wróciłam do starej pracy, bo odkryłam rynek opcji binarnych, byłam pewna że inwestując zarobię na swoje utrzymanie, później jeszcze więcej, w międzyczasie wymyślę gdzie się kształcić, co robić z życiem. Rodzice dalej nie wiedzą o problemach finansowych. Przegrałam kilka tysięcy, obudziłam się z ręką w nocniku. Jak raz na kilka miesięcy jestem w domu, udaję że wszystko jest ok, bo nie chcę żeby rodzice się martwili. Zadłużenie urosło do ponad 30000 zł, lada moment nie stać mnie będzie na spłacenie raty kredytu bo debet się wyczerpał. Nastąpiło powolne przebudzenie, szukam pracy. Wiem że z bylejakim doświadczeniem i bez wykształcenia kokosów nie zarobię, mogę pracować nawet codziennie po kilkanaście godzin, byle wyciągnąć jakoś na utrzymanie i kredyt. Zapraszają mnie na rozmowy, beznadziejne warunki, beznadziejne stawki, planuję znaleźć pracę na etat plus drugą dorywczą, nie mieć życia prywatnego, z resztą po co mi czas wolny, jak mam czas wolny to marzę tylko o tym żeby była już noc i żebym mogła zasnąć i nie myśleć. Przestałam już marzyć o pięknej przyszłości, przestałam marzyć w ogóle, nie mogę odgonić od siebie negatywnych myśli ani na sekundę. Robię się zdesperowana, bańka obojętności pękła, sytuacja z pracą się nie klaruje, nie mogę znaleźć nic na tyle elastycznego żeby dać radę. Moja wiara w siebie już nie istnieje, nawet pójście na rozmowę kwalifikacyjną staję się dla mnie niesamowitym wysiłkiem. Mam ciągle ściśnięty żołądek, brak apetytu. Chcę spać kiedy tylko się da, ale rzucam sie w łóżku jak opętana. Przeglądam oferty pracy za granicą, nie znam nikogo kto by mi pomógł wyjechać, pomóc załatwić zwykłą pracę na produkcji. Boję się sama to ogarnąć, boję się że zostanę oszukana, boję się że sobie nie poradzę. Szukam zarobku gdzie się da. Przeglądam paskudne oferty. I tak przecież nic nie czuję. Nagle następuje rozpad, "co ja wyprawiam" i nagłe, brutalne przebudzenie. Zaczynam ryczeć, płakać bez opamiętania po raz pierwszy od kilku lat obojętności. Płaczę całe popołudnie, próbuję się uspokoić, ciągle biegam na papierosa i dalej płaczę. Kładę się spać wcześniej, żeby współlokatorka jak wróci z pracy nie widziała mnie w takim stanie. Uspokajam się, zmuszam się do snu, obiecuję sobie że jak się obudzę będzie lepiej, jutro mam dwie rozmowy o pracę, muszę się pozbierać, to tylko fala oczyszczającego płaczu, będzie dobrze. Jakoś przesypiam noc, budzę się rano, idę do łazienki, patrzę w lustro, wybucham. Atak histerycznego płaczu, ryczę i rzucam się na łóżku przez kilka godzin. Nie idę na rozmowy, nie jestem w stanie. Myślę o skończeniu ze sobą, płaczę jeszcze bardziej, nie chcę już nic czuć, ale nie zrobię tego świństwa rodzinie. Chcę jechać do domu, wspowiadać się ze wszystkiego, nie chcę już więcej kłamać. Ale nie, jak im wszystko powiem to się załamią. Znowu myślę jak się zabić, fantazuję o tym, ale nie mogę tego zrobić bliskim... Planuję niezapowiedziany wyjazd do domu, uspokajam się. Myślę co powiedzieć, wyobrażam sobie rozmowę z mamą, znowu mam atak płaczu. Boję się swoich myśli. Dochodzę do wniosku że nie jestem zupełnie w stanie decydować o sobie, potrzebuję pomocy, potrzebuję oczyszczenia, potrzebuję leków żeby nic nie czuć, albo czuć farmakologoczne szczęście. Uspokajam się na trochę, idę do sklepu po papierosy, chcę kupić alkohol i się znieczulić ale nie, jak mam jechać do domu to nie mogę być pijana tyle godzin w autobusie. Wracam, palę, przeglądam znowu oferty. Kolejna fala beznadziejności mnie uderza, znowu wpadam w histerię. Postanawiam że się ogarnę, znajdę dwie prace, będe pracować milion godzin i jakoś dam sobie radę. Potem dociera do mnie, że to nie wyjście, znowu się znieczulę, wpadnę w jakiś trans, za kilka miesięcy, kilka lat przy pomyślnych wiatrach znowu pęknę i tym razem coś sobie zrobię. Ciąglę chcę jechać do domu ale jestem przerażona. Boję się niezrozumienia, jest mi wstyd. Boję się zostać tutaj, bo boję się że nie dam sobie rady, nie wiem czy dam radę się pozbierać po raz kolejny. Boję się każdego następnego dnia. Czuję się jak w klatce, nie widzę dobrego wyjścia, płaczę pisząc wyznanie.
  • anonim · 19.06.2015 18:04:42
  • Zacznij ćwiczyć, w sensie zmęcz się fizycznie = poczujesz się lepiej

    Praca w UK niestety...
  • KAśka · 08.08.2015 20:21:58
  • Hej. Czytam Twój wpis i pierwsze co nasuwa mi się na myśl to fakt, że problem tkwi w braku rozmowy z bliskimi. Wszyscy popełniamy błędy. Ale marnować sobie życie przez tajemnice i 30 000zł? Trzymanie tego w tajemnicy napędza błędne koło. Przyjęcie jakiejkolwiek pracy również jest ważnym krokiem. Rynek pracy jaki jest - wszyscy wiemy, ale to nie czas na poszukiwanie oferty życia. Coś wiem na ten temat. Weszłam tu bo mam podobne problemy, tyle że ja skazana jestem na samotność z moim dzieckiem w domu. Idź i wyrzuć wszystko z siebie. Powiedz im wszystkim co czujesz.
  • Michał · 16.10.2015 01:22:51
  • Sam miałem kiedyś pewne wyzwania o których piszesz dlatego nie ocenię Twojego wyznania a docenię, że je napisałaś. Odnośnie zadłużenia, mogę Cię polecić do korporacji w której pracuję. Nie dostaniesz tyle co prostytutka (bez urazy) ale warunki jak na osobę bez papierka i doświadczenia wysokie. Jeśli jeszcze walczysz to masz opcję ...

  • Dopisz swoją odpowiedź na forum. Możesz pisać anonimowo, nie musisz podawać swoich prawdziwych danych.
  • Imię lub pseudonim:
  • Nie wypełniaj jeśli chcesz wysłać odpowiedź anonimowo.
  • Twój e-mail:
  • Nie musisz go podawać, nie będzie publikowany.
  • Treść odpowiedzi: (dozwolone tagi to <b>pogrubienie</b> <i>pochylenie</i> <u>podkreślenie</u>)
  • Przed dodaniem odpowiedzi, sprawdź czy nie ma w niej błędu.