• Lena · 10.09.2016 14:20:18
  • Ostatnio dużo się mówi o przeciążeniach mężczyzn wymogami społecznymi – że obok zarabiania powinni zajmować się też domem, być najlepszym kochankiem, przyjacielem, a jednocześnie dbać o siebie – zachowywać kondycje i pasję. Och. Opowiem Wam, co ja myślę, o tym całym ciężarze drzemiącym na męskich barkach.
    Po pierwsze wszystko to, czego wymaga się od mężczyzn, od dawna stoi również po stronie kobiet. Tak na wypadek gdyby uszło to Waszej uwadze – przyjaciółka, mądry doradca, kocica w łóżku, kochająca kucharka i żona, pracuje na równi z mężczyzną, ale to na jej odpowiedzialności spoczywa czysty kibel, czy wyprana pościel. Widzieliście kiedyś faceta, który zmienia pościel? Ja przez całe życie dzieląc mieszkanie z różnymi ludźmi, korzystając z doświadczenia babć i cioć, samej będąc w pięcioletnim związku, nie widziałam faceta z własnej inicjatywy zmieniającego pościel. Żaden z moich współlokatorów nie sięgnął też po domestosa i szczotkę do kibla – przecież się brzydzą – samo się zrobi.
    Dobra, to wszystko to nic. Panowie tak Wam ciężko? To porozmawiajmy o biologii. Kwestia wieku. Tak to już się złożyło, że mężczyźni dłużej pozostają w prokreacyjnym obiegu. Te różnice odzwierciedlają nasze ciała. Kobieta starzejąca się jest straszna – powiedzmy to sobie szczerze: te wszystkie Panie o rozjaśnionych na żółty blond włosach, ścięte na krótko ("bo tak przecież młodziej"), spalone na wiór w solarium (mimo wszystko ciemne ciało atrakcyjniej – poza tym – mieści się w mainstreamie). A przy nich siedzą mężowie...
    Taki mąż. Po latach wreszcie słusznej postury, z przystrzyżoną brodą – wygląda dobrze. Wygląda majestatycznie. Co tu dużo mówić? Mógłby spokojnie wyrwać jeszcze jakąś młódkę. Ona? Nie. Może młodzika na jedną noc zainteresowanego egzotyką starszej pani.
    I później siedzisz na piwie z kolegami, a oni mówią Ci o wieku konsumpcyjnym, a gdy im, już nawalonym, puszczają hamulce – spuszczają się nad osiemnastoletnimi tancerkami, bądź co bądź w wieku konsumpcyjnym jeszcze pozostającym.
    Ja mam 27 lat – i jestem w czarnej d****. Prawda - w Polsce statystycznie najbardziej seksowne są trzydziestolatki, bo już zdążyły na siebie zarobić, mocno angażują się w wszystkie zabiegi mające "utrzymać je na rynku", nie tylko regularnie traktują swoją twarz drogimi kwasami, chodzą na siłownię i liposukcję bezigłową, ale też zrezygnowały z naturalności na rzecz namalowanych brwi i sztucznych rzęs, a te zawsze wyglądają imponująco.
    Jestem w tej sytuacji, że jeszcze nie na tyle zarabiam, by inwestować w wygląd min. 500zł miesięcznie, poza tym mam jeszcze rzęsy. A to problematyczne. Gdybym nie miała, to przyczepiłabym sobie imponujące i długie. Cholera. Mam też mocne brwi i szkoda je tak wyrywać, by wymalować sobie permanentnym makijażem równe brwi lalki Barbie.
    Pozostaje mi jedynie nadzieja, że do trzydziestki wywalczę swoją finansową pozycję tak, by przejść przez te wszystkie zabiegi odmładzające. Może też wypadną mi brwi. I rzęsy. Jest nadzieja.
    Ale tylko na chwilę, bo potem z kobieta może być już tylko gorzej. Chyba, że zarobię bardzo dużo.
    W przeciwieństwie do facetów, którzy jeszcze kilka lat temu byli wymoczkami w okularach i wyciągniętym T-shircie. U nich wiek zrobił swoje. Dodał szlachetnych rys, poszerzył barki, wybujał brodę. I tak dupek, starszy o kilka lat ode mnie, mówi o wieku konsumpcyjnym. Bo on może, bo on, nic nie robiąc, zyskuje. Każdy wypalony przez niego papieros dodaje mu męskości – mi marnieje cycki.
    Więc, jak się w tym odnaleźć? Nie wiem. Są faceci, którzy trochę mniej mówią o młódkach, dupach i tatuażach, a jak ich zapytasz o inne, to słodko kłamią. Tacy faceci są. Ale to oznacza, że wygrała u nich oksytocyna. Znokautowała testosteron, co zmarniał gdzieś pod pantoflem. Tak więc, zmarnowałam pięć lat związku, w którym ktoś mówił mi, że moja koleżanka, światowej sławy modelka wcale nie jest taka ładna, a to JA jedynie tak działam i pachnę. Może i prawda. Przez pierwszy miesiąc. Ale nawet jeśli kłamstwo, to daje jakieś pieprzone poczucie bezpieczeństwa.
    Tyle, że... Sex. Beznadziejny sex. W końcu oksytocyna – nie testosteron.
    Toteż z teraz cieszę się zajebistym seksem. Rzadko, bo rzadko, lecz zdarza się, że spotykam magnetycznego mężczyznę. Mistrza bycia tu i teraz. Wychyla mnie przez okno ósmego piętra, polewa winem i gładzi. Rozmawiamy tez o fizyce kwantowej i wchodzimy w contact improwizację na parkiecie. Ale nad razem, prosto w oczy kłamię, że wiem, że niczego więcej nie chcę, że nie przyzwyczaję się, wcale.
    A przyzwyczajam. I z rozdartym sercem zastanawiam się, co jest ze mną nie tak. Przecież ja bym tak chciała. Ja tak mam. Chcę dzikości i spokoju. Równowagi i burzy. Wycieczek i domu. Latających sztyletów i herbaty malinowej kiedy cieknie mi z nosa. I seksu tantrycznego, i pole dance, i anioła o poranku w kuchni.
    No cóż, ale w końcu się różnimy. My kobiety, wy mężczyźni. I nie pozostaje nic innego jak zaakceptować tę prawdę I wybrać kompromis. No problem. Jestem kobietą. Poniosę te siatki na raty...
  • majke · 06.10.2016 13:32:01
  • jestem facetem i uważam, że z grubsza masz rację.

    Powyższe problemy moim zdaniem biorą się stąd, że panuje moda na małżeństwa/związki rówieśnicze. ja jestem starszy od mojej wspaniałej żony o 6 lat (jesteśmy razem od 12 lat) ale młodszym kolegom doradzał bym co najmniej 10 lat różnicy.

    Dla kobiet również uważam to za dużo lepsze rozwiązanie: gdy ja się pobierałem z moja żona i płodziliśmy pierwsze dziecko mój nowo wybudowany dom stał i czekał na wykończenie według wspólnie ustalonego pomysłu. Przez 10 lat po maturze miałem czas aby siedzieć do późna w pracy bo nie miałem dziecka i czekającej żony a dziś mam stanowisko nie muszę się przepychać łokciami - mogę wychodzić wcześniej bo mam zadaniowy ryb pracy i spędzać czas z dzieciakami (trzy sztuki).

    Teraz mam lat 40 i czuje ból i zazdrość kolegów, czułem też przez ostatnie 20 lat.
    Czułem też zazdrość koleżanek, przyjaciółek i żon kolegów, gdy widziały że rodzicielstwo mojej żony nie polega na samotnym wychowywaniu i spinaniu każdego dnia na milimetry tylko na wspólnym wychowywaniu, że na wszystko jest czas a mąż wraca wcześniej z pracy BO MOŻĘ, Bo kredycik mamy maluteńki (bo dom budowałem przez 10 lat z bieżących pieniędzy, kredyt wzięliśmy tylko na biały montaż, podłogi meble i inne).

  • Dopisz swoją odpowiedź na forum. Możesz pisać anonimowo, nie musisz podawać swoich prawdziwych danych.
  • Imię lub pseudonim:
  • Nie wypełniaj jeśli chcesz wysłać odpowiedź anonimowo.
  • Twój e-mail:
  • Nie musisz go podawać, nie będzie publikowany.
  • Treść odpowiedzi: (dozwolone tagi to <b>pogrubienie</b> <i>pochylenie</i> <u>podkreślenie</u>)
  • Przed dodaniem odpowiedzi, sprawdź czy nie ma w niej błędu.